in

Dowiedziałam się, że zdradzał mnie przez lata… [LIST]

Od czego zacząć? Nie wiem. Cześć, jestem Marta, mam 34 lata… Nie, to bez sensu. Jestem Marta, byłam zdradzana przez lata. Jestem wrakiem emocjonalnym, czuję się jak szklana butelka wyrzucona z dachu wieżowca na beton. Rozbita w drobny mak, nikomu niepotrzebna, wyrzucona, gdy przestała być potrzebna.

REKLAMA

Niczego się nie domyślałam

Są dwie możliwości. Albo ja byłam ślepa i głupia, albo byłeś tak doskonałym intrygantem, że nie zdradziłeś się ani jednym gestem czy słowem. Gdy dowiedziałam się o zdradzie, myślałam, że to jednorazowy skok w bok. Zabolało, jak diabli. Uderzyłeś ostrym nożem prosto w serce. Straciłam oddech, zakręciło mi się w głowie. Ty? Ty mógłbyś mi zrobić coś takiego?! To niemożliwe, powiedz, że ona to wymyśliła! Po Twojej minie wiedziałam jednak, że to prawda. Łzy napłynęły mi do oczu i drżącym głosem wydusiłam z siebie tylko pytanie: “ile to trwa?”. Po cichu miałam nadzieję, że odpowiesz, że to tylko raz, że Cię poniosło, że żałujesz tego co się stało. Odpowiedź jednak sprawiła, że osunęłam się na podłogę. 1,5 roku. To nie był skok w bok. To był regularny romans. To były te Twoje nadgodziny, tak? Te Twoje ważne projekty, deadline i spotkania z kumplami z pracy? Popadłam w marazm. Nawet nie pytałam, dlaczego. Poczułam totalną pustkę i niemoc.

Zaufanie? Głupia Ty…

Wiesz, jak to jest, gdy nagle wyrosną Ci rogi? Bo ja wiem. Uczucie obrzydzenia, porażki, upodlenia i jeszcze raz obrzydzenia – czułam tylko to, gdy uświadamiałam sobie powoli, że wtedy, gdy Ty szedłeś na noc do niej, ja robiłam Ci kanapki i herbatę do termosu, żeby było Ci milej w pracy. Bo przecież tam szedłeś, tak mi mówiłeś, prawda?

Jak to zrobiłeś, że przez te wszystkie miesiące nie zorientowałam się, że lecisz na dwa fronty?! To bolało mnie jeszcze bardziej. To zaufanie, które do Ciebie miałam. Ta błoga nieświadomość, to poczucie, że bawiłeś się moimi uczuciami. Ty nawet opowiadałeś mi, co robiłeś w (rzekomej) pracy!

Życzliwy donosiciel

Co więcej, Ty opowiadałeś jej, że chcesz się ze mną rozwieść. Jak długo jeszcze okłamywałbyś mnie (i ją przy okazji!), gdyby nie ta wiadomość, która zmieniła moje życie? “Nie stawaj nam na drodze do szczęścia, daj mu w końcu ten rozwód!”. To była ona. Mój numer prawdopodobnie wzięła z Twojego telefonu. Była tak samo zaskoczona tym, że wcale nie mieliśmy w planach rozwodu, jak ja.

Przyjaciółkami nie zostałyśmy, ale spotkałam się z nią. To była długa, szczera i bolesna rozmowa, która jednak pozbawiła mnie wszelkich złudzeń. Oszukiwałeś nas obie. Ona Cię zostawiła, ja złożyłam pozew rozwodowy. Zostałeś sam. Dobrze Ci tak. Podobno nie życzy się nikomu źle. Dlaczego ja życzę Ci tylko tego, by spotkało Cię dokładnie to samo, co zafundowałeś mnie. Karma wraca, kotku. Życzę Ci, żebyś przeszedł to samo, co ja. Ja pójdę do przodu. Chodzę na terapię, powoli przekonuję się, że to nie była moja wina. Po prostu związałam się z łajdakiem.

K.

REKLAMA

Myślałeś, że jestem Twoją własnością? Och, jak mi przykro, że się myliłeś!

Dlaczego tak bardzo pożądamy czekolady?