Bardzo kochałam mojego męża. Ba. Nadal go kocham. I nadal trudno mi uwierzyć, że ten związek się zakończył. Często się kłóciliśmy i nie raz mieliśmy ciężkie momenty, ale byłam przekonana, że to nie rozwali tego małżeństwa. Po prostu czułam, że to świętość. Oj. Jak bardzo się myliłam.
On po prostu przestał mnie kochać
Piotrek ewidentnie zaczął się wycofywać. W dodatku ciągle się mnie czepiał. Że mam beznadziejną pracę, że nie rozwijam żadnego hobby, że za dużo czasu spędzam z głupiutkimi koleżankami. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Wiedział przecież z kim się żeni. Dlaczego nagle zaczęło mu wszystko we mnie przeszkadzać? Teraz już wiem dlaczego. On po prostu przestał mnie kochać. Albo nigdy nie kochał.
Czułam, że jest źle. Prosiłam go byśmy poszli razem na terapię. Byłam przecież przekonana, że ten związek przetrwa, ale też męczyłam się w tej relacji pełnej napięcia i pretensji. Piotrek nie chciał o tym słyszeć. Powtarzał, żebym sama sobie szła do psychologa. Że to wszystko moja wina.
Skrzywdziłam tylko Krystiana
Pewnego dnia wróciłam do domu, w którym nie było jego rzeczy. Nie zadzwoniłam do niego. Zrozumiałam, że coś co miało być świętością, właśnie się skończyło. „Popamiętasz to”. Popłakałam dwa tygodnie, wypiłam kilka flaszek wina, aż w końcu się otrząsnęłam. W kilka dni poznałam miłego faceta na Tinderze. Spodobał mi się. Świetnie nam się rozmawiało. Pomyślałam, że mogę nawet się w nim zakochać. Za wcześnie było jednak na nowe związki. Dziś to wiem. Związałam się z Krystianem, żeby zrobić na złość Piotrowi. Publikowałam zdjęcia obrazujące nowy związek w mediach społecznościowych. Wszystko po to, by dowiedział się o tym mój mąż.
Piotrek w ogóle się nie odzywał. Omówiliśmy tylko raz krótko przez telefon sprawę rozwodu. I to wszystko. Potem dowiedziałam się, że od dawna się z kimś spotykał. Czy miał już kogoś, kiedy jeszcze byliśmy razem? Nie wiem. Nie miałam zamiaru toczyć batalii w sądzie. Skrzywdziłam tylko Krystiana, z którym finalnie się rozstałam.
Zobacz także: Bałam się, że mama coś sobie zrobi po rozstaniu z tatą. Nie wiedziałam, jak jej pomóc…