Cześć Karolina.
Pomyślisz pewnie, że zwariowałem, że po tylu latach piszę do Ciebie. Chciałem zadzwonić albo nawet pojechać do Ciebie, by spotkać się osobiście, ale nie mam odwagi. Tak jak wtedy, gdy byliśmy narzeczeństwem, planowaliśmy ślub, a Ty przygarnęłaś dzieci swojej zmarłej tragicznie w wypadku siostry. Nie zapytałaś mnie wtedy o zdanie, a ja miałem o to pretensje. Dzisiaj rozumiem, że nie mogłaś postąpić inaczej. Byłem głupcem. Niedojrzałym głupcem. Przepraszam Cię za to.
Robiłem, co mogłem
Pamiętam ten dzień. To był piątek. Wieczór. Leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy film. Obydwoje wykończeni po ciężkim tygodniu pracy. Wtedy zadzwoniła Twoja matka i powiedziała, że Ula, Twoja siostra, zginęła w wypadku. Rzuciłaś telefonem o ścianę i z emocji zemdlałaś. Pierwsze co pomyślałem to: CO SIĘ STANIE Z DZIEĆMI. Ula wychowywała córki sama, bo przecież jej mąż i ojciec dziewczynek umarł na raka kilka lat wcześniej. Długo dochodziłaś do siebie. Byłem przy Tobie, wiem, że pewnie za mało, ale akurat tu robiłem co mogłem. Po kilku dniach od pogrzebu poprosiłaś mnie o rozmowę i powiedziałaś, że będziesz adoptować dziewczynki.
Teraz Ty miałaś być ich mamą
Wpadłem w furię. Byłem oburzony, że mi to oznajmiasz, a nie pytasz o zdanie. Byłaś spokojna, stonowana, ale z oczu ciekły Ci łzy. Dziś wiem, że nie płakałaś dlatego, że powiedziałem Ci, że nie dam rady wychowywać dwóch małych dziewczynek prawie dla mnie obcych. Płakałaś, bo nie mieściło Ci się w głowie, że Twojej siostry, którą przecież bardzo kochałaś, już nie ma. I że jej dzieci straciły mamę. Teraz ich mamą miałaś być Ty.
Jesteś fantastyczna
Odszedłem od Ciebie. Ciągle jednak Cię kochałem, a potem było mi wstyd wrócić. Ciągle obserwowałem Cię w social mediach. Niewiele publikowałaś, ale mogłem wywnioskować, że dajesz sobie radę. Zawsze byłaś taka dzielna. Wiedz, że jestem dla Ciebie pełen podziwu. Jesteś fantastyczną osobą. I mam nadzieję, że kiedyś powiem Ci to na żywo.
Sprawdź także: Czy egoizm w związku szkodzi? Fakty i mity