Menu
w ,

Odbiłam Ci partnera, teraz nie mam ani Ciebie, ani jego… [LIST]

Zawsze was podziwiałam. Idealnie dobrani, wszędzie chodziliście razem, nawet po kilku latach wciąż patrzeliście na siebie w ten sam sposób: jak zakochani nastolatkowie. Ze mną bywało różnie – byłam w kilku dłuższych związkach, ale każdy prędzej czy później kończył się z jakiegoś powodu, czegoś w nich brakowało.

REKLAMA
Fot. unsplash.com

Nigdy nie myślałam o Twoim partnerze jako partii dla mnie, choć zawsze gdzieś w środku zazdrościłam wam tej relacji. W końcu, gdy po raz kolejny mój związek się rozpadł, stało się coś, czego bym się nie spodziewała…

Nie chciałam go odbić!

Pamiętam to, jakby działo się wczoraj. Było późne lato, impreza u wspólnych znajomych na działce. Grill, sałatki, trochę alkoholu – taki imprezowy standard. Było ciepło, bardzo ciepło, do tego duszno i parno. Poczułaś się źle i wróciłaś do domu. On chciał jechać z Tobą, ale powiedziałaś, żeby został, że jestem jeszcze ja, więc zostawiasz go w bezpiecznych rękach, jak chce, to niech się jeszcze bawi, jest wcześnie. Pojechałaś taksówką, a on został. Przysiadł się do mnie, przynosząc drinka i szaszłyka. Rozmawialiśmy dużo i z humorem – zresztą jak zawsze, przecież znaliśmy się nie od wczoraj.

Tym razem jednak coś było inaczej. Nie wiem co, ale poczułam, że teraz, albo nigdy. Może być mój, to niesprawiedliwe, że mam takiego pecha do mężczyzn. Pocałowałam go szybciej, niż zdążyłam o tym pomyśleć. On, na początku lekko wybity, szybko odwzajemnił pocałunek. Zniknęliśmy w domku, spędziliśmy upojną noc. Rano powiedział, że od dawna tego chciał. Byłam zawsze blisko was, zdążył mnie przez to dobrze poznać. Na tyle, że mu imponowałam pod każdym względem. Związek z Tobą był udany, ale wkradła się do niego rutyna.

Byłam czymś nowym, niedoścignionym, wartym wypróbowania. Byłam w siódmym niebie i przyznaję, nawet nie pomyślałam wtedy o Tobie. Wredne, egoistyczne i podłe, wiem. Ale wtedy było mi wszystko jedno.

Teraz jestem całkiem sama

Szybko przyznał Ci się do zdrady. Zostawił Cię i za kilka dni zamieszkał ze mną. Przez kilka miesięcy było cudownie, jak w bajce. Wiesz, zawsze zazdrościłam Ci relacji z nim, a teraz to ja byłam na Twoim miejscu. Kochana, uwielbiana, szanowana. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo coś zaczęło się zmieniać. Dystansował się, był jakiś nerwowy, zmieszany. W końcu powiedział coś, co zabiło mnie na miejscu. “Nie kocham Cię, to był błąd, przepraszam, zawsze kochałem tylko Marzenę”. Wyszedł, a ja stałam nieruchomo w miejscu i patrzałam przed siebie. Nie wiem, ile to trwało, wydaje mi się, że wieczność.

Wrócił do Ciebie. Wybaczyłaś zdradę jemu, ale mnie nie. Powiedziałaś, że nie potrafiłabyś mi już ponownie zaufać, a ja to rozumiem. Teraz jestem całkiem sama. Wy przeżywacie drugą młodość, a ja… a ja czuję się podle. Straciłam dwoje przyjaciół. Na razie nie szukam związku. Muszę uporać się sama ze sobą. Może kiedyś. Przepraszam was!

~ Aneta

Dodaj odpowiedź

REKLAMA
Exit mobile version