Pewnie, gdy będziesz czytał ten list, pomyślisz, że jestem żenująca… Tyle lat minęło od naszego rozwodu, a ja piszę do Ciebie jak jakaś zakochana nastolatka. Nadal Cię kocham. Trudno. Piszę ten list do Ciebie, ale… dla siebie. Chcę zrzucić z siebie ten ciężar, który noszę tyle lat. Wiem, że i tak na to nie zareagujesz. Na pewno masz już dawno ułożone życie. O dziwo nie wiem, co u Ciebie.
Czasem podglądam Cię w social mediach, ale niewiele postujesz. Zresztą nie dziwię się. Nigdy tego nie lubiłeś. Mogłabym podpytać znajomych, czy znowu się ożeniłeś, czy masz wymarzone dziecko. Ale nie robię tego. Specjalnie. Wieści, że masz osobę, którą kochasz, bolałyby. A z drugiej strony tego Ci życzę.
Bo osobie, którą się kocha, życzy się jak najlepiej.
Tak, wiem, nie poszedł nam ten związek… Ale kochaliśmy się. Potem miałam wątpliwości, czy to byłą szczera relacja. Mijaliśmy się pod wieloma względami, ale jak pierwszy raz na dłużej wyjechałeś w delegację, to myślałam, że umrę. Tak bardzo tęskniłam. To bolało fizycznie. Ty też tak miałeś. A potem zaczęliśmy żyć na odległość. I wszystko zaczęło się kończyć. Z Twojej strony. Ja nigdy nie przestałam Cię kochać. I głupia łudziłam się, że Ty też zawsze będziesz żywił do mnie uczucia. Po czym uciąłeś to nagle. A ja zrozumiałam, że Ty po prostu mnie nie chcesz.
Nadal Cię kocham i życzę Ci powodzenia
Nie mieliśmy kontaktu od rozstania do rozwodu. Rozprawa trwała 10 minut. Dosłownie. Mój prawnik powiedział, że to jego rekord w karierze. Podaliśmy sobie rękę i powiedzieliśmy: POWODZENIA. Pamiętam, jak bardzo zapikało mi serce, gdy Cię zobaczyłam. Wiedziałam, że być może widzę Cię ostatni raz.
Za chwilę weszłam w związek. Patryk był cudowny, świetny facet. Po kilku miesiącach jednak zerwałam z nim. Nie zasługiwał na to, by go oszukiwać. Ciągle kochałam Ciebie. Z czasem nauczyłam się tak żyć. Że kogoś kocham, ale go nie widuję, a właściwie już nie znam.
Chyba nie chcę już tak dłużej. Potrzebuję oczyszczenia i liczę, że ten list będzie pełnił taką rolę. Nie odpisuj na niego. Ale pomyśl o mnie czasem dobrze. O mnie i naszej miłości, która skończyła się za szybko.